Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi am70 z miasta Żory. Mam przejechane 3395.44 kilometrów w tym 2544.60 w terenie.
Więcej o mnie.


Codzienność trenowania GoogleDoc
Ważenie oficjalne 31.03.12 GoogleDoc
Endomondo



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy am70.bikestats.pl
stat4u
Dane wyjazdu:
53.00 km 53.00 km teren
02:15 h 23.56 km/h:
Maks. pr.:51.70 km/h
Temperatura:21.0
HR max:181 ( 93%)
HR avg:168 ( 87%)
Podjazdy:543 m
Kalorie: 2195 kcal

MTB Silesia Cup 2010 (35)

Niedziela, 30 maja 2010 | | Komentarze 1

Niedziela w parku chorzowskim. Tak. I to na dodatek niedziela wyścigowa. Zapisałem się na Silesia MTB cup 2010 i wystartowałem. Zamiast wyjazdu na maraton do Szczawnicy pojechałem do Chorzowa. Ciekawa alternatywa. Nie spodziewałem się, że w takim miejscu może się odbyć całkiem ciekawy maraton. Trasa to 17 km pętla, którą pokonywało się jeden, dwa lub trzy razy w zależności od wybranego dystansu. Pojechałem na GIGA (3x17km) 51km. Pogoda od rana całkiem dobra. Lekkie zachmurzenie z przejaśnieniami. Przygotowania do zawodów były krótkie – wypakowałem rower na parkingu przy centrum handlowym, poskładałem, przebrałem się i… podczas dojazdu na start uszkodziłem blat napędu (!) co oznaczało jazdę bez najszybszego przełożenia. A na takiej trasie, prawie równej jak stół, nie mieć „blatu” to strata. Niestety, musiałem używać przedniej średniej zębatki i zwiększać kadencję. Atmosfera na starcie mało wyścigowa i mało maratonowa, a przecież to będzie ponad 50 km. Chyba to szczególne miejsce powoduje właśnie brak tego emocjonalnego zaangażowania. Starałem sobie ciągle uzmysławiać, że to będzie normalny maraton i nie ma co się ociągać. Na starcie spotykamy się z Dorotą. Ona zna tu chyba wszystkich. Rozmawia z wieloma osobami. Nadeszła 10:00. Czas na start. Ostro, bo początkowe asfalty tylko nakręcały tempo. Na starcie było ciasno tak jak zawsze, ale i tak tempo takie, że trudno by mi było jechać jeszcze szybciej. Po 6 minutach byłem już na 90% HR max. Przed oczami ciągle gdzieś majaczy mi Grzegorz i ciągle się chyba lekko oddalał, tak mi się wydawało, ale gdzieś w połowie okrążenia zauważyłem, że ta odległość między nami się nie zmieniała. Jechaliśmy takim samym tempem. Trasa była całkiem ciekawie ułożona, wpleciono tor „4x” na którym z buta trzeba było pokonać podjazd o jakimś kosmicznym nachyleniu… chociaż, obok mnie jeden z zawodników (zwycięzca MEGA) wjechał ten podjazd – jestem pełen podziwu dla takich umiejętności. Wpleciono też fragment „parku” zjazdowego. Cała trasa okazała się wymagająca z dwóch powodów: szybkości i błota, które w dużych ilościach zlegało na krótkich odcinkach. Pierwsze okrążenie przejechałem w niecałe 43 min i dopiero na drugim okrążeniu zaczęło mi się lepiej jechać. Dogoniłem Grzegorza i sporą część przejechaliśmy razem. Grzegorz przez większość czasu prowadził, a ja co najwyżej starałem się „dotrzymać koła”. Co jakiś czas Grzegorz pytał, krzycząc „w ciemno” „Artur jesteś”, na co ja starałem się odpowiadać „Jestem”. Na każdym podjeździe Grzegorz zawsze odchodził mi na kilka metrów i tylko dzięki temu, że podjazdy były stosunkowo łatwe i krótkie to mogłem cały czas trzymać się blisko. Chyba dwa razy dałem zmianę starając się także pracować na nasze konto. Drugie okrążenie kończyliśmy jadąc obok siebie. Brakowało mi picia i całe szczęście, że linii mety ustawiony był skromny bufet z napojami. Obok bufetu przejeżdżało się ze zbyt wielką prędkością. Tym bardziej byłem zaskoczony dziwnym zbiegiem okoliczności, gdy już za bufetem dostałem do ręki wodę, „w locie”, od Karoliny F, która rozdawała wodę zawodnikom. Trzecie kółko jakoś lepiej mi poszło. Grzegorz z jakiegoś powodu został trochę z tyłu. Ja także opadłem z sił, bo przy takim tempie zaczynałem odczuwać mocne już zmęczenie. Najgorsza była druga połowa ostatniego okrążenia, każdy kilometr to była męczarnia. Rower jakby nie chciał jechać i kleił się do trasy. Wpadłem na metę po 2:15:18 jazdy i okazało się, że jestem 33/128 w Open i 13/45 w kategorii M3. Bardzo się ucieszyłem z takiego wyniku. Strata do zwycięzcy była zadowalająco niska. Na mecie krótkie spotkanie z resztą GMT. Po krótkiej chwili dojechała także Dorota – zajmując trzecie miejsce w kategorii kobiet na dystansie GIGA. Świetny wynik. Podsumowując - to był udany maraton.






Poniżej ciekawy wykres z tętnem na wyścigu. Jak widać przez cały czas jazda na ostro. Ponad 2h spędziłęm w strefie 80-90% HRmax, a jeszcze dodatkowo trochę ponad 10 min w stefie 91-94% HRmax. Był to dla mnie wymagający wyścig właśnie z powodu tempa.


Oficjalne wyniki MTB Silesia Cup 2010 GIGA

Charakterem ten wyścig był wg mnie zbliżony bardzo do maratonu w Murowanej Goślinie. Takie mam wrażenie, że pod względem trudności są to porównywalne trasy.

Kilka zdjęć z tych zawodów można zobaczyć tutaj (Picassa)
Kategoria maraton



Komentarze
MAMBA
| 20:38 czwartek, 3 czerwca 2010 | linkuj Śliczny wykres.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa scsie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]