Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi am70 z miasta Żory. Mam przejechane 3395.44 kilometrów w tym 2544.60 w terenie.
Więcej o mnie.


Codzienność trenowania GoogleDoc
Ważenie oficjalne 31.03.12 GoogleDoc
Endomondo



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy am70.bikestats.pl
stat4u
Dane wyjazdu:
47.00 km 47.00 km teren
03:15 h 14.46 km/h:
Maks. pr.:58.20 km/h
Temperatura:11.0
HR max:182 ( 94%)
HR avg:165 ( 85%)
Podjazdy:1828 m
Kalorie: 3076 kcal

z buta w dół (36)

Sobota, 19 czerwca 2010 | | Komentarze 3

2010/6/19 Międzygórze

Kolejny start w tym sezonie to Międzygórze. Wyczekany maraton bo przecież przerwa pomiędzy startami zrobiła się jakoś tak bardzo odczuwalna. A to oznaczało że wszyscy już nie mogą się doczekać tego startu. Organizacja właściwie bardzo podobna jak w poprzednich latach. Fajnie jest ponownie odwiedzić tą małą mieścinę Międzygórze. A jeszcze lepiej jest oglądać ją w dobrej pogodzie. Mimo piątkowego deszczu w sobotę od rana pogoda się poprawiała i była coraz to bardziej maratonowa: zachmurzenie z przebijającym się słońcem, ale było przy tym dosyć chłodno. Czyli krótkie spodenki i rękawki, na to jednak kamizelka bez rękawków. Jak się okazało taki zestaw zapewnił mi bardzo wygony komfort termiczny podczas całego maratonu. Na nogi zastosowałem dodatkowo Born Skin Protect, który bardzo mi się sprawdza.
Start o 11:00 i jazda pod górkę. Początek jak zawsze ciasny. Trzeba umieć się tam przepychać. Nie jest to moją mocną stroną. Szybko mija mnie Grzegorz. Staram się go trzymać, dobrze mu idzie przeciskanie się w tłumie. Jednak po jakimś czasie znika mi między innymi zawodnikami. Długo go jeszcze widzę w zasięgu wzroku, nie tracę dużo ale jednak systematycznie odległość między nami rośnie. Trasa na tym odcinku nie zaskakuje – jest tak jak się spodziewałem i pamiętałem… nie ma nic do roboty… trzeba tylko pedałować pod górę. Do 16km trasa układa się w miarę systematycznie góra-dół, ale od 16km zaczyna się najdłuższy podjazd, na Śnieżnik. Wszystkie podjazdy staram się zrobić na przełożeniu 2/3 do 2/1, nie zrzucam na młynek chociaż mógłbym znaleźć odpowiednik na młynku ale tak jakoś staram się na środkowej tarczy jechać.

Dojeżdżam w końcu do schroniska i tu ostry zakręt w lewo i nowość na tej trasie. Wykombinowali bardzo konkretny techniczny zjazd. Pierwszy odcinek staram się zjechać ale niestety trudności w głębokiej błotnistej trawie mnie przerastają.

Musze sprowadzić rower i tak potem jeszcze dalej bo zbyt śliskich kamieniach i korzeniach. Odcinek który sprowadzam to pierwszy raz z buta na tym maratonie. Sam się śmieję z tego że to chyba pierwszy taki mój maraton że więcej z buta w dół niż w górę. Gdy skończyły się te ponadnormatywny dla mnie trudności to wsiadłem i zjechałem już resztę tego czerwonego szlaku ze Śnieżnika. Na dole tylko nawrotka i powrót do podjazdów tym razem na przełęcz pod Śnieżnikiem. I znowu do góry. A potem już trochę lżej po bardziej wyrównanym terenie. Od 42km zaczęły się już prawie tylko zjazdy. Po raz kolejny były bardzo szybkie, podobnie jak wszystkie poprzednie na tej trasie. Tu osiągam ponad 58km/h to dzisiejsza moja prędkość maksymalna. Gdzieś po drodze zgubiłem bidon a o oznaczało kilka kilometrów bez picia - oj niedobrze.

Przed samą metą jeszcze jeden mocniejszy krótki podjazd, ech… nie dałem rady i z buta go… wsiadłem i do mety już prawie zjazd i ponownie błąd, zakręt w lewo za bardzo po wewnętrznej i na kamieniach podpórka lewą nogą a co za tym idzie wybicie z tempa zjazdu, szkoda. W sumie straciłem kilka minut. Przegrałem tą końcówkę.

Co ciekawe to w tym maratonie wiekszość czasu spędziłem na podjazdach.
51% czasu to podjazdy (1:39:45 15km)
22% czasu to zjazdy (0:43:00 22km)
reszta to w miarę równy teren 27% czasu (0:52:55 10km)
Kategoria maraton



Komentarze
am70
| 09:25 sobota, 26 czerwca 2010 | linkuj marusia - też już o tym myślałem aby się zaopatrzyć w jakiegoś camelbacka, ale jednak jak na razie lepiej jeżdzi mi się bez plecaczka. Stosuję mały plecak na rowerowych wycieczkach i wiem, że to nie jest dla mnie najwygodniejszy sposób jazdy. Ale... camelback... hmm... kto wie... może kiedyś się skuszę :-)

Galen - dzięki za dore słowo o relacji :-) A zdjęcia... no cóż... uznanie i podziękowania dla wszystkich tych nieznajomych autorów-fotografów, którzy poświęcaja swój czas na fotografowanie na maratonach.
Galen
| 07:13 piątek, 25 czerwca 2010 | linkuj Świetna relacja i bardzo fajne zdjęcia.
marusia
| 21:14 czwartek, 24 czerwca 2010 | linkuj Pół biedy jak się bidon straci na kilka km przed metą. Może lepiej powiedzieć bidonowi "dziękuję" i zainwestować w lekki garb z rurką? Nie wiem jak na mega ,ale na giga to się opłaci.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa serwa
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]