Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi am70 z miasta Żory. Mam przejechane 3395.44 kilometrów w tym 2544.60 w terenie.
Więcej o mnie.


Codzienność trenowania GoogleDoc
Ważenie oficjalne 31.03.12 GoogleDoc
Endomondo



baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy am70.bikestats.pl
stat4u
Wpisy archiwalne w kategorii

rowerem

Dystans całkowity:2334.74 km (w terenie 1523.30 km; 65.24%)
Czas w ruchu:119:14
Średnia prędkość:19.86 km/h
Maksymalna prędkość:64.20 km/h
Suma podjazdów:30000 m
Maks. tętno maksymalne:186 (97 %)
Maks. tętno średnie:161 (87 %)
Suma kalorii:82613 kcal
Liczba aktywności:57
Średnio na aktywność:41.69 km i 2h 05m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
31.80 km 31.80 km teren
01:13 h 26.14 km/h:
Maks. pr.:51.20 km/h
Temperatura:14.0
HR max:179 ( 92%)
HR avg:149 ( 77%)
Podjazdy:155 m
Kalorie: 981 kcal

Unikalny System Toczący (UST)

Piątek, 23 kwietnia 2010 | | Komentarze 0

Wczoraj odbył się pojedynek: ja vs. opona UST Schwalbe Nobby Nic 2,1" i obręcz XTR
A niech to...
Zdjąłem tradycyjną oponę i dętkę, którą miałem dotychczas założoną na obręcz przystosowaną do UST no i się zaczęło...
Założenie opony UST to makabra... męczyłem się i siłowałem 20 minut aby dobrze założyć na obręcz tą oponę, ale udało się - dłonie, palce i ręce mnie bolą :-) Pomagałem sobie trochę wodą tak jak to podobno doradzają. Namoczyć krawędzie obręczy i opony gąbką. Czy to mi naprawdę pomogło - no nie jestem pewien. Może trzeba wypróbować jakiś dedykowany płyn do zakładania takich opon. Ale potem zaczęła się jeszcze gorsza zabawa z... napompowaniem. Próbowałem na wiele sposobów, a i tak się nie dało, bo powietrze ciągle uchodziło... przyglądałem się, obserwowałem, próbowałem się tego nauczyć. Aż w końcu pojechałem na stację benzynową aby skorzystać z kompresora... no i to też porażka... nie nadają się te kompresory - trzeba mieć jakąś przejściówkę z zaworu samochodowego na zawór presta - a ja nie mam takiej przejściówki. Czyli co dalej...
Wracam do pompki stacjonarnej, no przecież musi się dać to zrobić, muszę się tego nauczyć... i chyba znalazłem przyczynę problemu. Okazało się, że trzeba bardziej przyłożyć się do sposobu założenia wentyla. Dokładnie się temu przyjrzałem, odkręciłem, wcisnąłem go wgłąb opony i potem zacząłem pomału przykręcać uszczelkę z zewnątrz, i poczułem że wentyl "siadł" znacznie lepiej. Wtedy chyba dopiero go dobrze założyłem i... się udało, od razu napompowałem oponę bez problemu :-)
Na początek do 50PSI, a już gdzieś tak przy 40PSI było słychać jak opona "strzela" i wskakuje na obręcz uszczelniając się. Potem spuściłem powietrze całkowicie, aż opona zrobiła się zupełnie luźna i z ponownym jej napompowaniem nie było już żadnego problemu :-)
Jak na razie opona nie jest zalana żadnym mleczkiem.

Czas założenie tej jednej opony (liczony od zdjęcia koła z roweru do założenia koła do roweru) to łącznie prawie 2 godziny zabawy :-)
Mam nadzieję, że tylko za pierwszym razem tyle to trwało.

***
Dzisiaj przyszedł czas aby wypróbować czy to działa. Wsiadłem na rower i pognałem do lasu. Starałem się wyszukać wszelkie trudne odcinki, wszelkie nierówności, korzenie i kamienie. Jakieś ostre zakręty na dużych prędkościach, i wszystko co tylko pamiętam ze swoich okolicznych lasów. Wyszukiwałem w głowie każdego takiego fragmentu, który znam. Starałem się skupić na odbiorze wrażeń z jazdy i znajdowania porównania do tego co znam w stosunku do zwykłej opony. Obserwowałem i starałem się poczuć, ale takie 30 km to trochę za mało aby dowiedzieć się wszystkiego o własnościach tej „instalacji”. Najbardziej dało się zauważyć trochę inny sposób układania się opony do podłoża. Najlepiej widać to na asfalcie gdy w zakręcie rower się przechyla, a bieżnik opony nadal pozostaje „przyklejony” do podłoża. Mam nadzieję, że tak samo działa to w terenie.
Cele treningowe dzisiaj zeszły na dalszy plan. Kadencja, siła, strefy HR, przyspieszenia, wszystko było podporządkowane testowi opon tak więc nie zastanawiałem się nad tym.
Opona jest nadal w całości :-) tak więc może będzie działać.
Kategoria rowerem


Dane wyjazdu:
41.00 km 41.00 km teren
01:44 h 23.65 km/h:
Maks. pr.:48.30 km/h
Temperatura:20.0
HR max:165 ( 85%)
HR avg:138 ( 71%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: 1225 kcal

niedziela - lekko

Niedziela, 18 kwietnia 2010 | | Komentarze 0

lekki trening po okolicy

Kategoria rowerem


Dane wyjazdu:
41.00 km 41.00 km teren
03:05 h 13.30 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max:186 ( 96%)
HR avg:145 ( 75%)
Podjazdy:1365 m
Kalorie: 2305 kcal

Trzy Kopce - otwarcie sezonu MTB 2010

Sobota, 17 kwietnia 2010 | | Komentarze 0

Wszystkie serwisy pogodowe zapowiedziały na sobotę ładną słoneczną pogodę. Cel ustalony. Wypadło na góry. Wspólny wyjazd z Dorotą. Rano jeszcze na niebie chmury. W drodze jeszcze chmury. Ale trzymaliśmy się prognoz tak więc pogoda miała się już tylko poprawiać. Start w Wiśle. Na parkingu nasz przygotowania już dają poczucie prawdziwie zapowiadającego się MTB. Będzie otwarcie sezonu. Wszystko gotowe i ruszamy, prawie bez problemów. Gdzieś, coś, cieknie, ale szybko likwidujemy przecieki :-) Pierwszy odcinek to podjazd na Trzy kopce. Wymagający długi podjazd ale łatwy i bezpieczny jeśli chodzi o podłoże i technikę. Większa część to asfalt albo twarde szutry. Nasze obawy ilości błota na trasie, na tym odcinku, okazały się bezpodstawne. Długość tego podjazdu doskonale zastępuje rozgrzewkę – nawet chyba z nawiązką. Na Trzech kopcach decydujemy dalej – jedziemy na Salmopol – większa cześć tego odcinka to żółty szlak a przed asfaltem skręcamy prawo na nieoznakowaną ścieżkę aby dociągnąć się do asfaltu (żółty szlak kończy się przed asfaltem ostrym podejściem a tego chcieliśmy uniknąć). Udało się wjechaliśmy na asfalt i spokojnie dojechaliśmy na Salmopol. Słońce się rozkręcało. Robiło się naprawdę ładnie chociaż trochę jeszcze chłodno. Na Salmopolu dłuższa przerwa. Herbata i… dużo krówek. Jednak herbata się kończy )krówki się nie kończą) i ruszamy dalej. Trasa omówiona nad mapą. Zjazd czerwonym i czarnym przez Grabową do Brennej. Ubieramy „wiatrówki” bo pierwsze odcinku zjazdów dadzą się odczuć. Ruszamy i cieszymy się z decyzji o ubiorze bo na zjeździe już daje się odczuć zimno. Odcinek czerwonym szlakiem do rozjazdu na czarny tak nam się spodobał że… się zapędziliśmy… rozpoczęliśmy podjazd na Kotarz… czyli za daleko… Po drodze wpadłem w takie błoto że moje obecnie założone opony zatańczyły efektownie i mogłem się tylko ratować ekwilibrystycznym wypięciem i biegiem obok roweru. Na szczęście w błoto wpadł tylko rower, ja zostałem stać gdzieś nieopodal :-) Zawróciliśmy i w kilka minut znaleźliśmy odbicie na czarny szlak. Jak się okazało oznakowanie szlaku na rozjeździe zostało zniszczone i teraz to zauważyliśmy. Czarny szlak rozpoczyna się od zjazdu na Grabową. To taka rozgrzewka do górskich zjazdów. Pierwszy raz na moim nowym rowerze staram się opanowaćtego typu zjazd. Oj, niedobrze. Rower chce mnie wysadzić z siodełka atakując bardzo ostro każdą pochyłość w dół. Jakiś strach mi się wkomponowuje w ten zjazd. A wiem, że to dopiero przygrywka do górskich zjazdów. Takie treningi to dobry czas na zaprzyjaźnienie się z tym rowerem. Na każdym możliwym zjeździe rozpędzam się jak tylko mogę, na ile tylko pozwalają mi umiejętności. To jedyny sposób. Obserwuję siebie i rower. Wniosek jest tylko jeden… będzie ciężko. Rower jest agresywny na zjazdach. Jak dla mnie na razie trochę za bardzo agresywny… Zjazd czarnym szlakiem miesza się trochę z jazdą po grani i nielicznym małymi podjazdami aż w końcu dojeżdżamy do końcowego odcinka który okazuje się wyzwaniem. Kamienisty, stromy zjazd każde nam włączyć najwyższy stopień koncentracji. Ruszamy w dół i szybkość na tym odcinku rośnie natychmiast. Trudne technicznie podłoże uniemożliwia kontrolowanie roweru tak jak należy. I… no tak… rower jednak wysadza mnie z siodełka, było szybko jak dla mnie. No to lecę w krzaki… gleba jak nic. Chciałem opanować prędkość bo strach jakoś mną owładnął, że robi się za ostro. Przyhamowałem i to skończyło się bocznym uślizgiem i lądowaniem na brzegu ścieżki. Dorota była w bezpiecznej odległości. Jak się okazuje prawie w tym samym momencie zaliczyła potknięcie. Zbieramy się w tym samym czasie – na szczęście śmiejąc się z całej sytuacji. Nic się nikomu nie stało. Wyciągamy wnioski z tych upadków i mamy nadzieję, że to nas czegoś znowu nauczyło. Wjeżdżamy w Brennej na asfalt, skręcamy w lewo i dłuższy odcinek jedziemy w kierunku Brennej-Leśnicy. Znajdujemy zielony szlak i drapiemy się w prawo do góry. Podjazd jest intensywny i bardzo długi ale jednostajny. Bardzo dobry trening. Po długim odcinku chwila odpoczynku i ruszamy na krótki bardzo stromy fragment… to znaczy ja bym chciał wjechać ale musze dawać „z buta”, ale Dorota jedzie, jedzie i jedzie… i wjechała. Świetnie! Dalej łąką. A na łące poczucie przyklejenia się roweru do trawy, kręcimy ale rowery jakby stały w miejscu. Łąka się kończy i po kilku minutach dalszego podjazdu po bardziej kamienistym odcinku stajemy na szlaku niebieskim i skręcamy w lewo w kierunku Trzech Kopców. Pętla się zamyka. Robimy dłuższą przerwę do której zachęca nas słoneczna bezchmurna pogoda. Sporo już spacerowiczów w górach – teraz to widzimy. Przed nami jeszcze zjazd do Wisły. Ubieramy wiatrówki i ruszamy w dół tym samym odcinkiem którym podjeżdżaliśmy. Na zjeździe ten odcinek zajmuje nam to zaledwie niecałe 10 minut i już jesteśmy na parkingu. Przebieramy się, pakujemy się i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, ruszamy "z buta" na kolację w Wiśle.



Wniosków o rowerze kilka:
Agresywność na zjazdach: (-) jak na razie trudna do opanowania
Dłuższa rama: (-) przeszkadza na podjazdach
Wąska kierownica: (+-) do opanowania
Hamulce tarczowe: (+) to jest to!
Ogólnie amortyzacja roweru: (-) jeszcze nie opanowana
Opony Intense 2” System 1 : (-) niby się dało jechać w górach, ale komfortowo to się nie czułem
Położenie siodełka: (-) jeszcze trochę do poprawy
Rogi na kierownicy: (+) rewelacyjnie na podjazdach
Czyli podsumowując: to jeszcze nie jest „mój”rower :-)
Kategoria rowerem


Dane wyjazdu:
32.00 km 0.00 km teren
01:14 h 25.95 km/h:
Maks. pr.:56.70 km/h
Temperatura:12.0
HR max:150 ( 77%)
HR avg:120 ( 62%)
Podjazdy:139 m
Kalorie: 652 kcal

w tlenie

Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 | | Komentarze 0

Po sobotnim maratonie wypada trochę odpocząć, tym bardziej, że w niedzielę następny start w Murowanej Goślinie. Jest sucho i wietrznie. Siadam na rower i realizuję planowane 1h w tlenie. Dawno nie jeździłem z takim nastawieniem, że należy obowiązkowo nie męczyć się na rowerze. Miękkie przełożenia, niskie tętno, po prostu wycieczka. Słucham spokojniej muzyki i kręcę się po okolicznych wioskach, asfaltami. Udany regeneracyjny wyjazd.
Kategoria rowerem


Dane wyjazdu:
76.24 km 47.50 km teren
03:13 h 23.70 km/h:
Maks. pr.:50.70 km/h
Temperatura:16.0
HR max:177 ( 91%)
HR avg:151 ( 78%)
Podjazdy:415 m
Kalorie: 2538 kcal

a trenerem moim wiatr

Niedziela, 4 kwietnia 2010 | | Komentarze 0

Pogoda akceptowalna tak więc nie ma co wymyślać i trzeba iść na rower. Przed zbliżającym się maratonem dobrze zrobić trochę samoobserwacji. Sprawa najważniejsza to wkręcanie się w nowy rower bo ciągle brak mi z nim pełnego porozumienia. Wiele zmian w stosunku to poprzedniego roweru sprawia, że nie czuję się jeszcze jak „u siebie”. Dwie różnice są wg mnie kluczowe. Rozmiar kierownicy oraz kąt nachylenia główki. W NRS był kąt 70 w Anthemie jest 72 czyli rower jest bardziej nerwowy i zamiata mną po wszelkich nierównościach. Nerwowość, ale i zwrotność roweru, jest bardzo odczuwalna i muszę się na nowo uczyć jeździć. Kierownica także nie ułatwia sprawy. Teraz jest prosta 560mm z rogami, czyli do wykorzystania dla dłoni mam 510mm, a dotychczas jeździłem na giętej 630mm, a to oznacza 12 cm (!) węższe ustawienie dłoni. To właśnie kolejna rzecz, która sprawia, że czuję się na rowerze jak nowicjusz. Pozostałe rzeczy raczej na plus i poprawiają jakość jazdy (przerzutki, koła, hamulce). Zawieszenie Maestro 3,5 odbieram lepiej niż poprzedniego NRS. Chociaż niczego nie mogłem zarzucić NRSowi to jednak teraz wydaje mi się, że Giant zrobił kolejny postęp. Na pewno udział w tym ma także zastosowany dumper Fox RP23. Kilka rzeczy do poprawki to… luzy na klamkach hamulców są trochę za duże, ale nie wiem czy to da się naprawić czy trzeba wymienić, przedni FOX musi być dopełniony olejem bo po zablokowaniu ma jeszcze trochę skoku. Poprawiłem już położenie siodełka, dzisiaj przesunąłem je do przodu o 7 mm i mam wrażenie, że pozycja na rowerze teraz mi trochę bardziej odpowiada. Będę z tym jeszcze trochę eksperymentował, ale to już chyba po maratonie. Rower jest w większym rozmiarze i dzisiaj po pierwszej długiej jeździe mogę przypuszczać, że chyba lepiej to znoszę. Wpasowuję się trochę lepiej. Tak więc cała dzisiejsza jazda to obserwacja siebie. To próba „wkręcenia” się w ten rower, ale łatwe to nie jest. To jeszcze trochę potrwa zanim będę go kontrolował :-)

Dzisiaj test przeszedł także strój team’owy w pełnej wiosennej konfiguracji. I muszę przyznać że korzystając z porad naszego „konsultanta do spraw strojów” – doświadczonego kolarza MTB, zakupiony zestaw okazuje się sprawować bardzo dobrze. Ubranie wyglądało tak: krótkie spodenki na szelkach, nogawki, koszulka termo aktywna z krótkim rękawem, koszulka kolarska z krótkim rękawem, rękawki, kamizelka z membrany (nieprzewiewany przód, z tyłu siatka). Oczywiście dodatki typu krótkie skarpety złapane pod nogawki, pełne rękawiczki, chusta pod kask. Było +16C i taka konfiguracja stroju działa, sprawdziła się. Jedynym mankamentem było wychodzenie rękawków spod krótkiego rękawka koszulki. Trzeba to było czasami poprawiać. Możliwe, że zbyt płytko ubrałem rękawki. To się jeszcze dopracuje.

Pierwszy raz użyłem okularów ze szkłami Blue Irydium i mam wrażenie, że są jeszcze lepsze od testowanych dotychczas Persimmon Hybrid. Chociaż dzisiaj dzień był momentami słoneczny i może dlatego mam takie wrażenie. Ale to jakby określa trochę stosowanie poszczególnych szkieł. Testy będą trwały nadal.
(pomarańczowe z błękitną powłoką) Blue Irydim na lepszą pogodę
(pomarańczowe) Persimmon Hybrid na gorszą pogodę

Co do dzisiejszej trasy… pokręciłem się sam po okolicy, trochę szosy, sporo terenu, a właśnie wiatr był moim trenerem :-) Nie pozwalał mi się rozpędzać i przypominał o tym aby nie przyciskać za wszelką cenę. Ależ się z nim nawalczyłem. Na szczęście las okazał się już przyjazny. Jest sucho i można bez obaw i z przyjemnością pojeździć. Nazbierałem trochę tych kilometrów, ale okazało się, że zabrałem za mało picia i tylko jeden baton Sante Crunchy śliwkowy w polewie jogurtowiej. Po powrocie poczułem silne odwonienie, prawie do zawrotu głowy – to był poważny błąd. Od razu w ruch poszedł Isostar.

Po takim dniu wieczorny relaks… spokój i odpoczynek, świąteczne jedzenie :-)
Bilans kaloryczny dzisiaj mocno poniżej zera. Trzeba zdążyć to uzupełnić do startu w Dolsku.

Świąteczne wskaźniki :-)
Okazuje się, że jednak obwody łydek są trochę różne
Noga prawa 186cm/37cm=5,02
Noga lewa 186cm/38cm=4,89
Kategoria rowerem


Dane wyjazdu:
36.40 km 0.00 km teren
01:14 h 29.51 km/h:
Maks. pr.:45.80 km/h
Temperatura:17.0
HR max:174 ( 90%)
HR avg:151 ( 78%)
Podjazdy:205 m
Kalorie: 1002 kcal

tylko asfaltem

Wtorek, 30 marca 2010 | | Komentarze 0

Znalazła się chwila na rower. Czyli szybko, szybko i już jestem na rowerze. W planie co najlmniej 1h. Tylko asfalty. Udało się. Mocno z nastawieniem na siłę. Wiekszość trasy to przełożenie 44/11 bez względu na ukształtowanie drogi. Prawie każdy z pojawiających się podjazdów na takim przełożeniu oczywiście czasami na stojąco. Bardzo dobre samopoczucie psycho-fizyczne. Wiekszą część trasy jadę dosyć mocno ale w żadnym momencie nie ma maksimum. Przeszkadza trochę wiatr ale to dobrze bo to wzmaga trening siłowy.

Generalnie... jestem zadowolony :-)
Kategoria rowerem


Dane wyjazdu:
24.70 km 0.00 km teren
00:55 h 26.95 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura:14.0
HR max:166 ( 86%)
HR avg:140 ( 72%)
Podjazdy:135 m
Kalorie: 662 kcal

wiosna, wiosna, ech, że ty...

Niedziela, 21 marca 2010 | | Komentarze 0

Wiosna przyszła i trzeba ją przywitać na rowerze. Tak więc, wybrałem się na krótką wycieczkę. Temperatura niby dobra. Pogoda zachęcająca, ale... gdy tylko wsiadłem na rower, rozpadało się. Nic to. Pojechałem. Myślę, co mi tam deszcz i tak planuję tylko krótki odcinek po asfalcie. Pierwszy kilometr na liczniku, jeszcze nie wyjechałem z miasta i na rondzie "gleba". Rozpadało się i zrobiło się ślisko. Po zimie na asfalcie zebrała się cienka czarna warstwa bliżej nieokreślonej mazi. Rower uciekł spode mnie w taki klasyczny sposób, upadłem na lewy bok. Było tak ślisko że zatrzymałem się dopiero gdy stopy uderzyły w krawężnik. W międzyczasie, lecąc w uślizgu po asfalcie złapałem rower za tylne koło aby za daleko nie odleciał i nie wpadł pod auto :-) Uderzenie o asfalt nie należy do przyjemnych. Uderzyłem lewą stroną czyli biodro, łokieć, kolano. Dzięki temu, że było aż tak bardzo ślisko to nie podarłem żadnych części ubioru, a zebrałem tylko z asfaltu konkretną ilość błota. Na szczęście kierowca samochodu wjeżdżający na rondo widząc co się dzieje, zdążył wyhamować. Wstałem, natychmiast sprawdziłem rower czy nic się nie stało :-) Ruszyłem dalej. Najpierw pomału starając się poczuć czy wszystko w porządku ze mną i z rowerem. Po kilku minutach stwierdziłem, że chyba wszystko w porządku i mogę już zacząć ponownie normalnie jechać. Czułem tylko dający się znieść ból biodra i kolana.
Cała droga w deszczu i asfaltowym błocie. Na krótko też zatrzymałem się na brzegu asfaltu przy którymś ze zjazdów do lasu. Nie ma takiej opcji aby tam teraz wjechać. Nie ma szans. Błoto po osie :-) No chyba, że to będzie maraton - wtedy żadne błoto mi nie będzie przeszkadzać :-)
Oczywiście szlify na biodrze, nawet przez ubranie, są do krwi.

Czy to już wiosna? Chyba tak.
Kilka innych tytułów na dzisiejszy wpis :-)
-W poszukiwaniu wiosny
-Wiosenna gleba
-Pierwsza krew
-Powalająca wiosna
-Wiosenny szlif
Kategoria rowerem