Info
Ten blog rowerowy prowadzi am70 z miasta Żory. Mam przejechane 3395.44 kilometrów w tym 2544.60 w terenie.Więcej o mnie.
Codzienność trenowania GoogleDoc Ważenie oficjalne 31.03.12 GoogleDoc Endomondo
Tweets by @artmaz70
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Marzec1 - 0
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń8 - 1
- 2011, Grudzień4 - 1
- 2011, Listopad1 - 4
- 2011, Październik3 - 0
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Sierpień7 - 2
- 2011, Lipiec7 - 0
- 2011, Czerwiec10 - 1
- 2011, Maj25 - 10
- 2011, Kwiecień16 - 1
- 2011, Marzec16 - 0
- 2011, Luty21 - 0
- 2011, Styczeń20 - 2
- 2010, Grudzień19 - 3
- 2010, Listopad15 - 3
- 2010, Październik16 - 0
- 2010, Wrzesień15 - 0
- 2010, Sierpień16 - 2
- 2010, Lipiec15 - 0
- 2010, Czerwiec16 - 4
- 2010, Maj16 - 5
- 2010, Kwiecień17 - 10
- 2010, Marzec19 - 0
- 2010, Luty1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
rowerem
Dystans całkowity: | 2334.74 km (w terenie 1523.30 km; 65.24%) |
Czas w ruchu: | 119:14 |
Średnia prędkość: | 19.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.20 km/h |
Suma podjazdów: | 30000 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (97 %) |
Maks. tętno średnie: | 161 (87 %) |
Suma kalorii: | 82613 kcal |
Liczba aktywności: | 57 |
Średnio na aktywność: | 41.69 km i 2h 05m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
77.60 km
77.60 km teren
04:35 h
16.93 km/h:
Maks. pr.:60.40 km/h
Temperatura:21.0
HR max:168 ( 87%)
HR avg:122 ( 63%)
Podjazdy:1375 m
Kalorie: 2414 kcal
Rower: Giant - Second Hand
Szklarska Poręba - Świeradów Zdrój
Poniedziałek, 19 lipca 2010 | | Komentarze 0
Trochę zmodyfikowana trasa maratonu w Świeradowie Zdroju. Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
29.00 km
29.00 km teren
03:06 h
9.35 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:181 ( 93%)
HR avg:131 ( 67%)
Podjazdy:1095 m
Kalorie: 1996 kcal
Rower: Giant - Second Hand
Rycerzowa
Sobota, 10 lipca 2010 | | Komentarze 0
Wycieczka na trasie Rajcza-Rycerzowa-Rajcza Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
38.00 km
38.00 km teren
01:30 h
25.33 km/h:
Maks. pr.:50.70 km/h
Temperatura:
HR max:174 ( 90%)
HR avg:137 ( 70%)
Podjazdy:185 m
Kalorie: 1069 kcal
Rower: Giant - Second Hand
rowerem po lesie
Czwartek, 8 lipca 2010 | | Komentarze 0
Rowerem, wytrzymałościowo Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
58.00 km
58.00 km teren
04:18 h
13.49 km/h:
Maks. pr.:56.30 km/h
Temperatura:22.0
HR max:183 ( 94%)
HR avg:133 ( 68%)
Podjazdy:1850 m
Kalorie: 2830 kcal
Rower: Giant - Second Hand
fragment MTB Trophy
Niedziela, 27 czerwca 2010 | | Komentarze 0
Niedzielna wycieczka – tak. Tym razem na próbę szlakiem MTB Trophy 2010. Na celowniku większość trasy dnia drugiego. Start z Wisły w kierunku Klimczoka, Błatniej i powrót do Wisły przez Brenną. Na trasę pojechaliśmy w składzie Dorota, Agnieszka, Tomek, Mariusz i ja. Początek był trudny bo szukając odpowiedniego wjazdu na nieoznakowaną już teraz trasę trochę błądziliśmy. Potem zdecydowaliśmy że musimy zmodyfikować trochę podjazd do żółtego szlaku w okolicy Trzech Kopców… niestety w ten sposób trafiliśmy na zbyt stromy podjazd szlakiem zielonym który w większości pokonaliśmy z buta, ale potem, potem już tylko było lepiej. Bez problemów odnajdywaliśmy kolejne odcinki trasy Trophy, nawet te mniej oznakowane. Był świetny „single track”, który wiedzie z żółtego szlaku (pomiędzy Trzema Kopcami i Salmopolem) w kierunku Grabowej, a tam w prawo czarnym szlakiem aż do czerwonego i w lewo… a to już szlak granią na Kotarz i dalej do Chaty Wuja Toma. To jest odcinek który polecam każdemu i chociaż byłem tam pierwszy raz to wiem że jest to odcinek który jak najczęściej należy wplatać w niedzielne wycieczki. W Chacie Wuja Toma przerwa, krótki posiłek i napoje. Od Wuja Toma nieoznakowaną ścieżką aż do zielonego szlaku w kierunku na Klimczok – to kolejny bardzo wymagający ale i atrakcyjny odcinek – jak najbardziej do przyszłego wykorzystania. Podjazdy dają się tam polubić i znienawidzić. Tak więc tym zielonym dalej na Klimczok. Gdzieś w tych okolicach okazuje się że mój SIDI Action SRS odmówił posłuszeństwa. Podeszwa się rozkleiła. Trudno jest jechac gdy zatrzask SPD nie trzyma się buta. Tak więc ratuję wycieczkę zwykłe „zipy”. Trzema zipami spięte ze sobą obwiązuję but, nie za mocno aby nie zatrzymać krążenia krwi w stopie i okazuje się że da się jechać. No może trochę niewygodnie na podjazdach bo czuję za każdym razem jak but odczepia się od podeszwy i po chwili łapie zip. Ale jadę. Po drodze schronisko na Klimczoku, ale tu się nie zatrzymujemy. Decydujemy się wjechać na szczyt Klimczoka. Oj , ciężki to odcinek. Podjazd ma takie nachylenie że wjazd tam wymaga siły techniki i… szczęścia. Wjeżdżam na szczyt ale techniką mocno kombinowaną, pół na pół, to jadąc to idąc, Tomek podobnie. Najlepiej poszło Mariuszowi, który także mimo małych trudności większość tego odcinak podjechał. Na szczycie widok… po horyzont. Pogoda wyśmienita. Dziewczyny pojechały dołem, objeżdżając szczyt, a przynajmniej taki miały zamiar. Po chwili na szczycie pojawia się Dorota, wjeżdżając od strony Błatniej. Brakuje tylko Agnieszki. Zjeżdżamy żółtym szlakiem w kierunku do Błatniej. Czekamy na szlaku i po krótkich wzajemnych poszukiwaniach dojeżdża do nas Agnieszka która jak się okazało także dotarła na szczyt Klimczoka. Tak wiec dalej już w komplecie zjeżdżamy w kierunku Błatniej. Odcinek czasami wymagający, ale prawie w całości do przejechania. Przed Błatnią wielka łąka która zaprasza widokami na to aby usiąść i zrobić przerwę. Czyli przerwa. I dalej… schronisko na Błatniej mijamy bez zastanowienia i kierujemy się zielonym szlakiem w dół. Zjazd po kamienistym szlaku to kolejny trening techniczny. Staramy się trzymać szlaku Trophy dlatego w pewnym momencie opuszczamy zielony szlak i zbaczamy w lewo i dalej zjeżdżamy do Brennej. W Brennej opuszcza nas Agnieszka bo tu kończy swoją dzisiejszą wycieczkę. Tak więc we czwórkę kontynuujemy trasę, bardzo fajnym odcinkiem podjazdowym z Brennej Leśnicy zielonym szlakiem na Trzy Kopce. Długi i męczący podjazd, ale polecam go każdemu. Do wjechania jest wszystko, bez specjalnych technicznych trudności. Na Trzech Kopcach tylko nabieramy powietrza i w dół żółtym szybkim szlakiem do Wisły. Ten odcinek zawsze mnie zadziwia – jak można ten zjazd wjechać do góry. Podczas zjazdu wydaje się to nie do zrobienia, zjazd się ciągnie i ciągnie, a jednak wiem, że nie raz go wjeżdżamy. Do Wisły zjeżdżamy w kilka minut. Dojazd do parkingu. Na liczniku 58km. Bardzo fajna trasa i chociaż do pełnego etapu brakuje jeszcze odcinka z Istebej do Wisły to i tak chyba przejechaliśmy tą bardziej atrakcyjną część trasy. Całość tej trasy jak najbardziej do powtórzenia..
Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
42.30 km
0.00 km teren
01:21 h
31.33 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:19.0
HR max:170 ( 88%)
HR avg:142 ( 73%)
Podjazdy:233 m
Kalorie: 1008 kcal
Rower: Giant - Second Hand
północno-zachodni...
Wtorek, 22 czerwca 2010 | | Komentarze 0
...wiatr.... przeszkadzał dzisiaj bardzo, czyli ponownie stał się trenerem. Wieczone wyjście na rower bardzo udane. Ponad 40km na twardym przełożeniu (3/9) i tylko po asfaltach. Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
34.50 km
0.00 km teren
01:06 h
31.36 km/h:
Maks. pr.:53.60 km/h
Temperatura:
HR max:175 ( 90%)
HR avg:150 ( 77%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 889 kcal
Rower: Giant - Second Hand
późne popołudnie
Czwartek, 10 czerwca 2010 | | Komentarze 0
Szybka decyzja, pogoda w porządku no to jeszcze zdążę wieczorem na rower. Szybki asfalt. Ruszam z konkretnym tempem. Blat blatem poganiam. I... jednak w teren. Staram się nie odpuszczać z prędkości. Przewyższeń nie ma tak więc staram się starać :-) Tempo nie spada za bardzo. Pierwszy odcinek asfaltem to 16km z średnią prędkością 32km/h, potem odcinek po szutrach 13km ze średnią prędkością 29km/h. To był podbudowujący psychicznie trening. I w sumie 35min powyżej 80% HRmax. Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
54.60 km
10.00 km teren
03:28 h
15.75 km/h:
Maks. pr.:49.60 km/h
Temperatura:27.0
HR max:179 ( 92%)
HR avg:119 ( 61%)
Podjazdy:1029 m
Kalorie: 1608 kcal
Rower: Giant - Second Hand
Wisła / niedziela z blatu
Niedziela, 6 czerwca 2010 | | Komentarze 0
Drugi dzień w Wiśle. Dojechał do nas Tomek i Gosia. To ich debiut w góach. Tak więc dzisiaj także asfalty. Przynajmniej taki był plan. Ruszyliśmy z Wisły na Kubalonkę, piękną wyreomontowaną nową drogą. Poten na Stecówkę i tu krótki odpoczynek. Potem mała modyfikacja planowanej trasy. Pojechaliśmy na Przysłop pod Baranią Górą i potem powrót czerwonym kamienistym podjazdem w kierunku na Pietraszonkę. To był odcinek terenowy ale stosunkowo łatwy - tak więc nasi debiutanci mieli okazję zobaczyć "jak to jest". Z Pietraszonki zjechaliśmy już asfaltem do Istebnej i odwiedziliśmy na krótko metę MTB Tropy. W Istebej obiad z ryb i dalej asfaltem na Kubalonkę i potem do Wisły... a jakże by inaczej... do Janeczki na deser :-)Ponownie trasę pokonałem z blatu na 3-5, 3-6, poza jednym krókim początkowym odcinkiem na kamienistym podjeździe (czerwony szlak).
Kolejny dzień z blatu. Czyli miałem dwa dni utrzymywania siły.
Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
57.10 km
0.00 km teren
02:45 h
20.76 km/h:
Maks. pr.:62.40 km/h
Temperatura:23.0
HR max:167 ( 86%)
HR avg:128 ( 66%)
Podjazdy:955 m
Kalorie: 1545 kcal
Rower: Giant - Second Hand
Wisła / sobota z blatu
Sobota, 5 czerwca 2010 | | Komentarze 0
Wspólny wyjazd z Dorotą do Wisły. Na trasę ruszyliśmy około 15:00. W planie tylko asfalty. Udało się. Z wisły na Salmopol, potem do Szczyrku na obiad i powrót ponownie przez Salmopol i do Wisły na deser "u Janeczki".Bardzo dobry trening siłowy. Cała trasa z blatu. Na Salmpol w obie strony przełożenie 3-5, 3-6.
Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
19.50 km
19.50 km teren
01:20 h
14.62 km/h:
Maks. pr.:35.60 km/h
Temperatura:10.0
HR max:152 ( 78%)
HR avg:126 ( 65%)
Podjazdy:375 m
Kalorie: 799 kcal
Rower: Giant - Second Hand
Singltrek pod Smrkem
Niedziela, 2 maja 2010 | | Komentarze 0
Pomaratonowa niedziela. Za oknem pogoda niezmienna a na dodatek zanosi się na deszcz. Dzień zaczynamy z Dorotą bardzo spokojnym wspólnym śniadaniem. W taki pomaratonowy dzień nie ma śladu po przedstartowym stresie. W planie dzisiaj wycieczka do południowych sąsiadów. W niedalekim Nowym Mieście znajduje się przygotowana rowerowa ścieżka "Singltrek pod Smrkem" Naczytaliśmy się w o niej w Internecie i dzisiaj mamy zamiar ją przejechać.Spotkanie z GMT zaraz po śniadaniu. Pakujemy się w dwa samochody. Sprawnie pokonujemy 60km i w okolicach Nowego Miasta szukamy miejsca startu na ową ścieżkę. „Koniec języka za przewodnika” i znajdujemy mały parking w lesie. Pogoda się pogarsza, zaczyna padać deszcz, ale skoro już dotarliśmy na miejsce to ruszamy. Zapoznajemy się z mapą. Dorota robi zdjęcie tej mapy i w ten sposób mamy mapę „pod ręką”. To był dobry pomysł bo mapa przydaje się kilka razy na trasie.
Pierwsze kilkanaście metrów szybko mówi nam o co będzie chodziło na tej trasie. Wąska ścieżka, utwardzona tłuczniem i poprowadzona bardzo ciasno między drzewami. Pokonywanie takiej trasy robi się emocjonujące gdy tylko zaczyna się przyspieszać. Po tej wprawce wypadamy na wąski asfalt, który długim podjazdem prowadzi nas na najwyższy punkt na trasie i od tego miejsca trasa układa się już znacznie łagodniej. Na szczycie jesteśmy absolutnie przemoczeni, a kilka metrów asfaltowego zjazdu dokańcza dzieła i już jest mi wszystko jedno czy pada deszcz czy nie. Zaczynam czuć już tylko radość z jazdy. Z asfaltu ostry zakręt w prawo i od razu wpadamy na kolejny odcinek „singla”. Trasa się rozkręca i robi się coraz atrakcyjniej. Kałuże, deszcz, błoto i wąska trasa podkręcają adrenalinę. Dojeżdżamy do półmetka. Spotykamy jakichś Czechów, którzy udzielą nam kilku rad co do trasy i jej newralgicznych miejsc. Wskazówki okazują się przydatne. Korzystając z tej wiedzy pokonujemy „singla” sprawnie i nie mamy większych kłopotów ze znajdywaniem szlaku w lesie. Gdzieś po drodze spotkaliśmy pracowników, którzy ciągle pracują nad budowaniem ścieżki. Widzieliśmy jaka to mozolna i ciężka praca ale trzeba przyznać że efekt jest godny podziwu. Jedzie się świetnie. Wszyscy są zachwyceni. Obiecujemy sobie, że na pewno trzeba tu wrócić przy lepszej pogodzie. Robimy trochę zdjęć, chociaż pogoda jest mało fotogeniczna.
Kończymy pętlę i dojeżdżamy na parking. Deszcz przestał padać. Małe to pocieszenie bo i tak jesteśmy przemoczeni. Pakujemy całe nasze błoto do samochodów i wracamy w dobrych nastrojach do Karpacza. Wieczorem kolacja i zachwyt nad czeskim „Singltrekiem”. Trzeba tam powrócić.
Wskazówki dla szukających trasy dojazdu :)
Oto w poniższym "linku" trasa z Karpacza wiodąca na parking przy starcie na Singltrek. W Nowym Mieście pod Smrkiem, z rynku należy skręcić w lewo i kierować się na "futbolowy stadion". Do stadionu dojeżdża się coraz to węższą asfaltową drogą. Stadion jest po prawej stronie tej drogi. Mijamy go i pniemy się samochodami w górę dalej tą wąską asfaltową drogą. Po kilkuset metrach dojeżdżamy do małego leśnego parkigu. To jest miejsce startu. Przy skraju parkigu, pod lasem, znajduje się mapa całego szlaku.
Cały szlak obecnie wytyczony jest w lesie przy pomocy bardzo niskich drewnianych kołków wbitych w ziemię. Kołki mają różne kolory na różnych odcinkach. Zaczynamy od koloru różowego, a potem możemy znaleźć także zielone i niebieskie. Na jednym z odcinków zrobione są już także oficjalne oznaczenia, wysokie drewniane tabliczki z niebieskim symbolem "S".
Trasa z Karpacza na start Singltreka pod Smrkem
Naprawdę warto :)
Oficjalna reklamówka.
Kategoria rowerem
Dane wyjazdu:
43.60 km
43.60 km teren
03:11 h
13.70 km/h:
Maks. pr.:57.10 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 94%)
HR avg:144 ( 74%)
Podjazdy:1575 m
Kalorie: 2403 kcal
Rower: Giant - Second Hand
w niedzielę... w góry
Niedziela, 25 kwietnia 2010 | | Komentarze 2
Pogoda zamówiona. Jedziemy z Dorotą do Wisły. W planie trasa podobna do tej ostatniej, ale dodajemy trochę więcej gór. Stajemy na starcie o 11:30. Kierunek: Trzy Kopce – Równica – Brenna – Kotarz – Salmopol – Trzy Kopce – Wisła. Brzmi dobrze. Na początek rozgrzewka na podjeździe na Trzy Kopce. 390m przewyższenia na pierwszych 5km i już od razu tętno wychodzi ponad 80%HRmax. Dzisiejsze słońce o wiele bardziej daje się we znaki. Prawie od razu rozpoczynamy zjazd na Orłową. Z drżeniem obserwuję zachowanie się mojej przedniej opony. Nie zalane mleczkiem UST przechodzi pierwszy poważny test. I działa. Trasa aż pod samą Równicę jest bardzo przyjemnym odcinkiem. Prawie w całości przejezdna. Decydujemy się żeby wjechać aż na szczyt Równicy. Końcówkę tego podjazdu staram się zrobić „z blatu”. Udało się, ale nogi dają się we znaki i to mocno. Na szczycie robimy tylko nawrót i wracamy do rozjazdu na szlak zielony do Brennej. Ten zielony szlak jest bardzo konkretnym odcinkiem zjazdowym. Może to oswaja nas trochę ze zjazdami przed zapowiadanym Karpaczem, tym bardziej że ten zjazd jest wymagający, a dodając na nim prędkości robi się momentami niebezpieczny. Dobry trening. Po zjeździe trochę asfaltu w Brennej. Krótka przerwa przy sklepie. Woda i batoniki, Izo z Olimpa, słońce i ogólnie bardzo fajny krawężnik. Ruszyliśmy na niebieski szlak. Wjeżdżamy na Kotarz. Szlak po pewnym czasie zmienia się w szeroki ubity dukt. Wjeżdżamy na Halę Jaworową i robimy długą przerwę na tej łące. Wygrzewamy się w słońcu. Robię trochę zdjęć.hardware© am70
Trudno się zebrać aby ponownie wsiąść na rower. Ale nasze twarde charaktery zbierają nas i wsadzają na siodełka. Po takiej przerwie siodełka powodują dyskomfort. Po krótkim intensywnym i dosyć technicznym odcinku wjeżdżamy na Kotarz. Teraz zjazd czerwonym na Salmopol a tam tłum niedzielnych turystów, samochody, motory i mamy wrażenie że „wszyscy” tam są. Bez zastanowienia jedziemy w dół. Znajdujemy początek żółtego szlaku i sprowadzamy rowery z asfaltu na tą ścieżkę. Początek musimy sprowadzić, musimy ominąć powalone drzewa, ale potem już zjeżdżamy i jeśli usuną te powalone drzewa to ten zjazd będzie bardzo fajny. Teraz już góra, dół, góra, dół bo tak układa się żółty szlak w kierunku Trzech Kopców. I nagle… Dorota zatrzymuje się… coś się stało z tylną przerzutką. Oglądamy, oglądamy. Mocne uderzenie kamienia spowodowało chyba skrzywienie się haka. Niestety dalsza jazda jest możliwa tylko na niższych przełożeniach. Na szczęście przed nami już tylko jeden podjazd a potem granią i w dół do Wisły. Po drodze robimy trochę zdjęć. Słońce jest coraz niżej.
kolarstwo górskie?© am70
Dojeżdżamy na Trzy Kopce i tym razem bez postoju jedziemy dalej. Zjazd do Wisły to już formalność. Szybko wpadamy na asfalt i po kilku minutach jesteśmy na parkingu, a parking jest pełny. Samochodów jest po brzegi. Przebieramy się. Na drodze widzimy korek samochodów a wśród nich kilak aut a downhillowymi rowerami na dachu bo na Stożku były dzisiaj jakieś zawody. Już gotowi i przebrani idziemy na kolację i na zasłużony deser.
dj© am70
Kategoria rowerem